niedziela, 23 sierpnia 2015

Wegańskie lody kokosowe.

Jakże ja uwielbiam kokos! I lody! Do tego były takie upały, że bez lodów i litrów wody byłoby ze mną bardzo źle. Do tego na dniach ma się znów zrobić straszny upał.. Coś czuję, że niedługo powstanie nowa porcja.
Polecam więc lody na weganie :)




puszka mleka kokosowego
200ml śmietanka Milia roślinna do ubijania
szklanka wiórków kokosowych
cztery łyżki trzcinowego cukru lub innego słodzidła do smaku
20g gorzkiej czekolady 70%

Śmietankę mocno schłodziłam, przelałam do miski i ubiłam mikserem tak by była puszysta i nie przesuwała się w misce. Dodałam mleko kokosowe w temperaturze pokojowej i miksowałam dalej. Wsypałam cukier i miksowałam, aż przestało się czuć ziarenka. Dodałam wiórki kokosowe i jeszcze przez chwile miksowałam by dobrze się rozprowadziły w puszystej masie. Przełożyłam do zamykanego pojemnika. Schowałam do zamrażalnika i na początku zostawiłam na około 40 minut by masa zdążyła się zmrozić po bokach. Wtedy koniecznie trzeba mieszankę zmiksować by nie powstały kryształki lodu. Później zaglądałam do lodów częściej i co jakieś 20 minut miksowałam (później to już wtedy kiedy mi się o nich przypomniało :D). Trwało to chyba ze cztery godziny zanim lody się dobrze zmroziły. Przed ostatnim miksowaniem wsypałam do nich mocno pokruszoną czekoladę, by zmieniła odrobinę konsystencję i przełamała kokosowy smak. Jeśli nie zjemy całych lodów od razu i zmrożą się bardziej to przed podaniem trzeba je wyjąć na jakieś 10-15 minut i można zajadać :)

Smacznego!


piątek, 7 sierpnia 2015

Marynowane tofu.

W taki upał zachciało mi się siedzieć w kuchni. Za te litry potu była nagroda, najpyszniejsza ostatnio :)

Było jeszcze zimno kiedy udało mi się zaciągnąć Narzeczonego na azjatyckie pierogi na parze. Zakochałam się w sosie do maczania i tak oto próbowałam odtworzyć ten idealny smak!

Na szczęście pisząc post mogę moczyć stopy w lodowatej i pachnącej lawenda wodzie..




Dla jednej osoby:

łyżka oleju rzepakowego
duży ząbek czosnku
pół ostrej papryczki razem z pestkami
dwie łyżeczki jasnego sezamu
dwie łyżeczki cukru
dwie łyżki ciemnego sosu sojowego
cztery łyżki octu ryżowego 5%
szczypta soli

kostka naturalnego tofu
makaron soba

W małym garnuszku, na małym ogniu do łyżki oleju wrzuciłam posiekany czosnek, drobno posiekaną chilli i szczyptę soli. Kiedy zaczęły ładnie skwierczeć, a czosnek zrobił się półprzezroczysty dodałam sezam i cukier. Ciągle mieszając by nic się nie przypaliło, czekałam aż sezam zacznie pachnieć i lekko się zarumieni. Dodałam sos sojowy i ocet ryżowy. Przy dodawaniu octu lepiej się odsunąć od garnka by nie wdychać drażniących oparów. Miksturę gotowałam przez chwilę by się zredukowała.

Do jeszcze ciepłej marynaty wrzuciłam tofu pokrojone w około półcentymetrowe plastry. Delikatnie wymieszałam by kawałki dobrze pokryły się marynatą, ale jednocześnie nie pokruszyły. Zdjęłam z palnika i zostawiłam na jakieś 15 minut, by tofu wchłonęło maksymalną ilość pysznej marynaty. W tym czasie ugotowałam makaron soba. Robi się bardzo szybko, więc trzeba na niego uważać. Byłoby równie smaczne z ryżem lub duszonymi warzywami. Garnek z tofu postawiłam z powrotem na płomień by się podgrzało. Gdy marynata się zagotowała to wyjęłam z niej tofu i wrzuciłam ugotowany makaron. Wyłożyłam na talerz pokryte sosem kluski i na górę położyłam kawałki zamarynowanego, jeszcze ciepłego tofu.

Oczywiście uważajcie z chilli, ja lubię bardzo ostre rzeczy i lepiej na początek dodać mniej :)

Smacznego! <3