piątek, 1 marca 2013

Żur z zasmażanymi ziemniakami.



Razu pewnego stojąc w długiej kolejce, skusiłam się i sięgnęłam po "Mąkę Na Żurek Śląski", od tej pory nie kupuje gotowych, kiszę sama. Za kilogram zapłaciłam mniej niż 2 złote, a wystarczyła na prawie rok częstego delektowania się pysznym, domowym żurem ;).

Robiąc zakwas postępuję według przepisu na opakowaniu, dodaję dużo czosnku pokrojonego w plasterki i kawałek żytniego chleba na zakwasie (raz dodałam jakiś mieszany i na zakwasie pojawiły się wykwity pleśni). Przez minimum trzy dni trzymam zakwas w szklanej misce przykrytej ściereczką. Co jakiś czas mieszam, a gdy jest wyraźnie kwaskowy w smaku, przelewam do słoika i wstawiam do lodówki. Sięgam po niego, gdy tylko mi się przypomni.

Z gotowych zawsze lubiłam Żurek Śląski w kubeczku, inne mi nie zasmakowały za bardzo. Mój żur musi być kwaśny!

Zakwas zazwyczaj wlewam do gorącej wody, doprawiam solą, pieprzem i majerankiem, można też wlać do warzywnego wywaru. Kiedyś dodałam drobno pokrojone wędzone tofu i wyszło przepysznie.

Ziemniaki do żuru najchętniej gotuję w łupinach. Lekko studzę, obieram, kroję w grube plastry i smażę na rumiano z cebulką. Doprawiam pieprzem i solą. Dziś żur wydał mi się mało czosnkowy i do smażenia ziemniaków dodałam dwa pokrojone w plasterki ząbki czosnku.
Przysmażenie ziemniaków wzbogaca smak żuru, nigdy nie przepadałam za po prostu ugotowanymi. Podsmażone ziemniaki zalewam gorącym żurem.

Smacznego! ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz