Na przekór wszystkiemu miałam ochotę na babeczki bez owoców. Wiadomo, że sezon i trzeba korzystać ale dziś miałam ochotę zgrzeszyć ;). Do tego walała mi się po domu resztka orzeszków, a że lubię robić coś z tego co już mam w domu to do dzieła! Jak pewnie zauważycie to babeczki są wegańskie, co podwójnie mnie cieszy... Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i jadłam jeszcze ciepłe. Wyszły puszyste w środku, wilgotne i jakby lekko lepkie za sprawą masła orzechowego. No i ten chrupiący wierzch, moje małe niebo ;).
Proporcje na 12 babeczek:
zrobiłam domowe masło orzechowe, wychodzi pięć łyżek i jest lekko płynne. Celowo takie jest, bo do babeczek nie dodaję więcej tłuszczu. Tak więc:
150ml wyłuskanych orzeszków ziemnych
sześć dużych łyżek delikatnego oleju
duża szczypta soli morskiej
Całość potraktowałam malakserem i gotowe. Zawsze zostawiam małe kawałeczki orzechów. Wzbogacają konsystencję całości.
dwie szklanki mąki pszennej typu 650
pół szklanki cukru trzcinowego
łyżeczka proszku do pieczenia
łyżeczka sody
piętnaście słodzików
szklanka zimnej wody
50g deserowej czekolady
Do miski wsypałam suche składniki, dodałam do nich drobno posiekaną czekoladę. Można ją również utrzeć na grubej tarce, tak będzie szybciej. Słodzik rozpuściłam w łyżce gorącej wody, którą proporcjonalnie odjęłam z planowanej szklanki wody. Wymieszałam suche składniki i wlałam wodę. Po dokładnym wymieszaniu wychodzi lekko lepkie, ale bardzo przyjemne ciasto. Łatwo je się nakłada do foremek, które zrobiłam z papieru do pieczenia. Inaczej do zwykłych papilotek babeczki bardzo mocno by się przykleiły. Chcąc tego uniknąć i nie musieć dodawać więcej oleju do przepisu wykorzystałam papier. Wycięłam z niego około 13cm kwadraty i je umieściłam w formie do pieczenia. Nakładałam po około półtorej łyżki ciasta.
Piekłam przez 15 minut w temperaturze 180 stopni, na środkowej półce bez termoobiegu.
Po upieczeniu bez problemu dają się obrać z papierka ;).
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz