Zielono mi! Kupiłam wczoraj tyle bobu, że nie byłam w stanie go zjeść. Szkoda, żeby się zmarnował więc przerobiłam go na pastę. Do tego świeży chleb i idealnie śniadanie gotowe...
półtorej szklanki ugotowanego bobu około 375ml
średni ząbek młodego czosnku
łyżka posiekanego koperku
sok z około połowy małej cytryny
szczypta płatków chili
sól morska
świeżo mielony kolorowy pieprz
około 50ml wody
dwie łyżki oleju rzepakowego
dwie łyżki oleju z orzechów włoskich
Bób ugotowałam do miękkości, ale dopiero pod koniec gotowania dodałam do niego sól. Odlałam i jeszcze ciepły obierałam z łupek. Część oczywiście trafiła do brzucha, ale inaczej się nie da :).
Ostudzony już bób wrzuciłam do malaksera i razem z resztą składników zmiksowałam na niezwykle puszystą pastę. Czosnek przed miksowaniem pokroiłam na mniejsze kawałki. Nie wlałam od razu całej wody tylko stopniowo jej dodawałam, aż pasta miała odpowiadająca mi konsystencję. Przed schłodzeniem miała konsystencję musu. W lodówce oczywiście odrobinę zgęstniała.
Rano doprawiłam ją jeszcze solą, pieprzem i odrobiną soku z cytryny.
Smacznego zielonego! ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz