W taki upał zachciało mi się siedzieć w kuchni. Za te litry potu była nagroda, najpyszniejsza ostatnio :)
Było jeszcze zimno kiedy udało mi się zaciągnąć Narzeczonego na azjatyckie pierogi na parze. Zakochałam się w sosie do maczania i tak oto próbowałam odtworzyć ten idealny smak!
Na szczęście pisząc post mogę moczyć stopy w lodowatej i pachnącej lawenda wodzie..
Dla jednej osoby:
łyżka oleju rzepakowego
duży ząbek czosnku
pół ostrej papryczki razem z pestkami
dwie łyżeczki jasnego sezamu
dwie łyżeczki cukru
dwie łyżki ciemnego sosu sojowego
cztery łyżki octu ryżowego 5%
szczypta soli
kostka naturalnego tofu
makaron soba
W małym garnuszku, na małym ogniu do łyżki oleju wrzuciłam posiekany czosnek, drobno posiekaną chilli i szczyptę soli. Kiedy zaczęły ładnie skwierczeć, a czosnek zrobił się półprzezroczysty dodałam sezam i cukier. Ciągle mieszając by nic się nie przypaliło, czekałam aż sezam zacznie pachnieć i lekko się zarumieni. Dodałam sos sojowy i ocet ryżowy. Przy dodawaniu octu lepiej się odsunąć od garnka by nie wdychać drażniących oparów. Miksturę gotowałam przez chwilę by się zredukowała.
Do jeszcze ciepłej marynaty wrzuciłam tofu pokrojone w około półcentymetrowe plastry. Delikatnie wymieszałam by kawałki dobrze pokryły się marynatą, ale jednocześnie nie pokruszyły. Zdjęłam z palnika i zostawiłam na jakieś 15 minut, by tofu wchłonęło maksymalną ilość pysznej marynaty. W tym czasie ugotowałam makaron soba. Robi się bardzo szybko, więc trzeba na niego uważać. Byłoby równie smaczne z ryżem lub duszonymi warzywami. Garnek z tofu postawiłam z powrotem na płomień by się podgrzało. Gdy marynata się zagotowała to wyjęłam z niej tofu i wrzuciłam ugotowany makaron. Wyłożyłam na talerz pokryte sosem kluski i na górę położyłam kawałki zamarynowanego, jeszcze ciepłego tofu.
Oczywiście uważajcie z chilli, ja lubię bardzo ostre rzeczy i lepiej na początek dodać mniej :)
Smacznego! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz